Harpagan 30 czyli pechowy weekend cz. 6

Próbuję podjąć jakąs decyzję czy zaliczać PK 3 czy od razu na PK 6, ale mi nie wychodzi. Z powrotem w Wojtalu decyduję się jednak na asfalt prowadzący do PK 6. Na przejeździe przez Wdę ciekawie wygląda mała zapora i wynalazki mocno chlapiące do napowietrzania wody dla 'stawów' hodowlanych.

Ostry podjazd do Odr. Kuszą kamienne kręgi, ale wg. mapy PPWK od skrzyżowania jest jeszcze ze 2-3km w bok, których już nie chcę nadkładać, bo czas coraz szybciej ucieka. Ruszam na południe, aż do wioski Przyjażna. Za nią skręt po piasku przez pola w kierunku lasu.

Znowu mapa nie zgadza się z rzeczywistościa, bo w przecince w której niby miał być PK nic nie ma, a droga skręca szybko w prawo zamiast iść prosto. W miedzyczasie krąży nas już kilku po okolicy i w końcu znajdujemy drogę od strony zachodniej na której jest punkt. Trochę mamy pretensji o rozstawienie tego punktu, ale podejrzewam, że 'gps-owo' jest on jednak dobrze zaznaczony na mapie. PK 6 (16:02, 101.94km, 6:07h jazdy).


Z PK 6 jadę prawie na wprost na zachód do drogi asfaltowej z zamiarem zaliczenia PK 10, ale po dojeździe do niej zdaję zobie sprawę że już nie zdążę, a PK 10 nie wygląda na prosty. Zmiana planów i już teraz prawie prosto do bazy przez PK 11 i PK 2. Przejazd przez Czersk, po wyjeździe za torami skręcam w przecinkę i jadę na punkty terenowe. Jeden strumyk minąłem - trzeba się rozglądać za lekkim odbiciem w lewo. W międzyczasie ze dwa skrzyżowania nie oznaczone na mapie, ale jakoś trafiam na właściwe. Droga całkiem niezła, lekko mokra. Grunt, że bez piasku. Zaczyna się robić szaro. Wg. mapy po następnym strumyku i natrafieniu na jakieś zabudowania w środku lasu trzeba odbic w lewo. Wszystko się zgadza, ale droga za dobra i wygląda jakby szła bardziej wzdłuż strumienia niż tak jak jest zaznaczona na mapie. Jadę troche niepewnie i po ok. 800m zawracam. Rzeczywiście jakieś 100m od miejsca w którym skręciłem było właściwe skrzyżowanie o czym mnie utwierdzili jeszcze piesi, których tam spotkałem. Na PK 11 (17:03, 114,57km, 6:50h jazdy) znowu spotykam tych samych rowerzystów - nawet kilometraż mają prawie ten sam.

Poźno, więc bez marudzenia na punkcie. Kilka fotek i w drogę. Jedziemy razem na południe do drogi między Czerskiem a Rytlem. Zaraz po wyjeździe na asfalt łapię gumę. Czasu niewiele i raczej już nie zdążę zaliczyć PK 2. Rozkładam się na przystanku PKS i zmieniam dętke.

W międzyczasie kilku rowerzystów pyta się czy wszystko ok i czy nie pomóc. To jest duch Harpagana! Najwięcej czasu zajmuje sprawdzenie opony czy nic w niej nie ma, żeby nie złapać kapcia po następnych 10m jazdy. Nic. Później okazuje się że jakoś złapałem klasycznego snejka. Pompka, umyć ręce wodą z bidonu i w drogę. Moje nogi chyba niezbyt były zadowolone z przerwy, bo od tego miejsca znowu zaczęło mnie boleć prawe kolano i jazda była dosyć rekreacyjna. Koło zjazdu na PK 2 ktoś przede mną jeszcze pedałuje w tamtym kierunku. Niestety, ale dla mnie ten punkt jest już poza zasięgiem. Toczę się powoli i na mecie jestem o 18:08 (127.15km, 7:35h jazdy, średnia 16.8).


Wyszło kiepsko.

do częsci 7