Harpagan 30 czyli pechowy weekend cz. 5

Na PK 18 postanawiam jechać tak długo asfaltem jak się da.

Z jednego z poprzednich Harpaganów pamiętałem, że droga z Olpucha do Konarzyn nie jest już piaskownicą, więc wyglądało wszystko całkiem różowo. Wracam do Górek i asfaltem do Borska. Chwila przerwy na kupno mineralki, bo w bidonach zostało już tylko 0.3l, ale nie chce mi się teraz dolewać i wsadzam całą butlę na bagażnik. Do Olpucha przez Wdzydze Tucholskie lekko pod wiatr, ale za to asfaltem. Niestety zaczyna sie kryzys koło 75km. Prawe kolano domaga się przerwy. Tuż za torami staję na chwile odpoczynku i przykręcam przy okazji mocniej mapnik, bo zaczął się troche telepać. Droga do Konarzyn na początku asfaltowa przechodzi w dobrze ubitą gruntówkę. Im dalej, tym większa tarka (pozostałości po traktorach?), wszystko się telepie, już nie pomaga jazda środkiem lub bokiem - wszędzie koszmarne wyboje. Trzeba zwolnić. Asfalt w Konarzynach powitałem prawie jak zbawienie.

Podjeżdżam na pamięć do wyjazdu z lasu na granicy Konarzyn od strony wschodniej, ale coś mi nie pasuje. Cóż, trzeba czasem zawierzyć mapie i nie jechać na pamięć. Muszę się wrócić do skrzyżowania i ładnego drogowskazu na Leśnictwo Drzewiny. W lesie już dobra żużlowa gruntówka ze słupkami na których są drogowskazy. Coś mnie podkusiło do zrobienia zdjęcia jednego ze słupków.

W tym czasie minęli mnie Grzegorz z Danielem pędząc w przeciwną stronę po swoje tytuły Harpagana.

Kilkaset metrów i już PK 18 (13:34, 78km, 4:48h jazdy).

Ponad połowa czasu za mną, czas na chwilę uczciwego odpoczynku, zwłaszcza, że na punkcie są stoły i ławeczki. Chcę sobie w końcu uzupełnić bidony, a tu kolejna niespodzianka. Gdzieś na tarce do Konarzyn musiałem zgubić butelkę z wodą:-( Na szczęście dziewczyna z obsługi PK częstuje mnie swoją (DZIEKI!) i widmo śmierci z pragnienia odchodzi:-) Sam PK 18 jest już znajomy - w tym miejscu, ale po przeciwnej stronie drogi był na którymś z poprzednich Harpaganów (chyba w Zblewie).

Przemyślenie strategii na dalszą trasę daje mi tylko tyle, żeby powoli wracać przez PK 14, a później się zobaczy. Przy okazji małe olśnienie - na fotografowanym przed chwilą słupku chyba była strzałka na Wojtal, czyli PK14. Chwila spojrzenia na cyfrówkę i okazuje się, że dobrze pamiętałem - już wiem gdzie jechać. Wracam się do skrzyżowania ze słupkiem i jadę już dalej drogą praktycznie nie różniącą się od innych w lesie. Po lewej widzę znowu PK 18 - trochę nadrobiłem drogi, ale przynajmniej jestem na 100% pewny, że jadę właściwą. Do samego Wojtala droga z tylko niewielką ilościa piasku, który spokojnie przelatywało się jadąc ponad 20km/h. Wiatr w plecy też pewnie trochę pomógł. No i co jakiś czas słupki z drogowskazami.

Dojeżdżam do Wojtala, dzwoni Krzysiek i wzięło mu się na gadanie:-) Z 5 minut postoju i mocne postanowienie, że następnym razem biorę zestaw słuchawkowy. Mała sesja zdjęciowa na kanale Wdy i jazda na PK 14.


W Wojtalu kupuję kolejną mineralkę i tym razem wlewam co się da do bidonów, żeby nawet jak zgubię butlę, nie zostać bez picia. Gruntówka do PK 14 jest całkiem dobra, boisko na PK okazuje się kawałkiem łąki pod lasem i dwoma bramkami:-)

do częsci 6